NAJLEPSZY BIEG W ŻYCIU - 30. BIEG NIEPODLEGŁOŚCI, WARSZAWA + CELE NA 2019 [DŁUGI POST PO DŁUŻSZEJ PRZERWIE]

Czołem, Biegacze!
Jak tam Wasze niepodległościowe starty? Gdzie biegaliście? Warszawa, Poznań, a może jakaś inna lokalizacja? Ja, jak już wiecie, uderzyłam w Stolicę.
Tydzień przed biegiem wykonałam swój plan treningowy prawie w 100%. Niestety opuściłam jeden trening z braku czasu (cóż, witamy w III GIM przed egzaminem), jednak dwa główne wykonałam na 200% moich możliwości. Wczoraj dopadły mnie wątpliwości, czy aby na pewno, ten poniedziałek się na mnie nie zemści, ale...chyba regeneracja mi służy ;)
Około 20 minut przed startem znalazłam się w tłumie biegaczy w białych i czerwonych koszulkach. Temperatura wahała się w okolicach 6*C, a odczuwalna - nawet 0*C. Ogólnie, co do organizacji biegu, nie mam żadnych zastrzeżeń, ale nie podobało mi się, że biegacze z V i VI strefy czasowej musieli czekać na start około 40 minut (czekali jeszcze wtedy, gdy spora część elity docierała do mety). Było zimno i nieprzyjemnie, więc za to przygotowanie zdecydowany minus dla organizatorów.
Atmosfera biegu stanowiła totalne przeciwieństwo pogody. Gorący doping Wspaniałych Kibiców, pokazy rodem z 1918 (przybiłam piątkę w Piłsudskim!) , nastrojowa muzyka z głośników oraz, muszę to napisać: przepyszne dodające energii krówki na półmetku :) Biegło mi się bardzo dobrze. Na pierwszych dwóch kilometrach rozwinęłam dosyć szybkie tempo (mój drugi bieg na dyszkę w życiu!), a potem po prostu, starałam się je utrzymać. Kilka dni przed zawodami nieśmiało pomyślałam: "a może udałoby się zejść poniżej godzinki?" - wydawało mi się to kolejnym nierealnym marzeniem, ale mimo wszystko stwierdziłam, że się o tym przekonam. Mój plan był taki: przebiec pierwszą piątkę w tempie poniżej 6:00/km, a później zobaczę, co dalej. Wyszło tak,  że udało mi się utrzymać tempo około 5:40/km i czułam się na tyle dobrze, aby podobnie "zaatakować" drugą połowę. Na ostatnich metrach cisnęłam, ile sił w nogach, a na mecie osiągnęłam czas 59:20 (czas o 7 minut krótszy niż ten z Radości, zaledwie 3 tygodnie temu)!!!
Gdybym tylko umiała płakać ze szczęścia, taka byłaby moja reakcja :) W praktyce mi się to nie zdarza, tym bardziej, że zazwyczaj w takich momentach ogarnia mnie przede wszystkim szok i niedowierzanie. "To pewnie mój zegarek tak zliczył, ale czas zawsze przysyłają około 2 minuty dłuższy"- to była moja pierwsza trzeźwa myśl po opanowaniu całej euforii, dostaniu medalu oraz uzupełnieniu utraconych kalorii. Przyszła niepewność, którą rozwiały oficjalne wyniki - czas tylko o 5 sekund dłuższy niż ten z zegarka! OFICJALNIE ZŁAMAŁAM GODZINĘ NA 10 KILOMETRÓW!!! :) :) :) Teraz czuję jedynie ogromną radość, dumę i...no tak, zakwasy :( Ale o nie się nie martwię - zaraz idę pochodzić na orbitreku, aby je porządnie rozruszać ;)
Bardziej obawiam się o to, co dalej. Startów na rok 2019 (szesnastka w marcu - pora zacząć myśleć o czymś poważniejszym niż prawie same piątki) mam tylko zarys. Główne punkty to: lutowy Półmaraton w Wiązownej (pod znakiem zapytania - będę o miesiąc za młoda, ale jeszcze zanim zacznę o tym myśleć na poważnie, muszę iść na badania wydolnościowe i pobieranie krwi - pierwsze to nowość, drugiego nienawidzę od zawsze, ale oba to wymóg rodziców), wrześniowy wieczorny Półmaraton Praski (miła odmiana po dwóch biegach na 5 km w 2016 i 2017), Biegnij Warszawo (które chciałam pobiec już w tym roku) oraz 31. Bieg Niepodległości (na pewno wrócę!). Zastanawiam się także nad Wings For Life (odbywa się w majówkę) i Runmageddonem (mogę biec Intro i Rekruta, ale nie wiem jeszcze, czy aby na pewno to "bieg" - raczej nazwałabym to survivalem - dla mnie ;)).
Niektre z tych biegów, szczególnie najbliższe, mnie przerażają. Nie wiem, czy jestem gotowa na ponad 21 km ciągłego biegu za raptem 3,5 miesiąca. Mogę jednak powiedzieć, że jest to sprawa, dla której mogę wiele poświęcić i zaryzykować. Za bardzo mi zależy, aby się poddać jeszcze przed rozpoczęciem walki. Chcę udowodnić sobie i ty, którzy we mnie wierzą, że potrafię. Wierzę, ze mi się uda. W końcu, cel to marzenie z datą realizacji, a w marzenia trzeba wierzyć...
Poniżej wrzucam kilka fotek z wczoraj - nawet mój tata się załapał na wspólne selfie przed starem ;)
Julia



Komentarze