O CZYM SIĘ NIE MÓWI WŚRÓD BIEGACZY, A KAŻDY TO ZNA... TEMAT TABU: WYMÓWKI

Witajcie Biegacze!
Jak mija tydzień? Regenerujecie się przed weekendowymi startami czy dopadł Was postartowy brak motywacji i chęci do czegokolwiek? 
Ja mam przedłużoną regenerację po najtrudniejszym (i zdecydowanie the best!) starcie sezonu, ale niedługo biorę się do roboty, żeby zdążyć przed półmaratonem (trzymam kciuki, żeby się udało, ale niedługo muszę iść na badania :/). Szczerze to pogoda nie zachęca do wychodzenia z domu, a próbne egzaminy już niedługo, więc czy chcę, czy nie, na razie nie trenuję...W weekend na pewno nadrobię zaległości w 200%.
Dzisiaj napiszę o tym, co każdy z nas zna bardzo dobrze. Czy się przyznajemy do tego, czy nie, wszyscy miewamy chwile słabości, kiedy nic nam się nie chce. Jakich wymówek najczęściej używają biegacze? Subiektywne zestawienie biegaczki poniżej, w komentarzach dodawajcie te ze swojego doświadczenia...
* zaznaczam,że egzamin to naprawdę bardzo poważna sprawa, a nie wymówka, wypraszam sobie... ;-) *
1. Pogoda
Zawsze jest za gorąco/ za zimno/ deszczowo/ słonecznie...dlaczego pogoda nie może być idealna? W lecie zima, zimą lato? Swiat od razu byłby lepszym miejscem.... Wiele osób od razu wyszłoby na trening, tylko szkoda, że tak słońce razi/ pada śnieg...Czemu nie może być ta zima/lato?!
2. Regeneracja
Tydzień przed, tydzień po zawodach - na rzecz jednego mocniejszego treningu wypadają nam od razu dwa tygodnie przerwy od biegania. Czy to ma sens? Na pewno się bardzo opłaca - zamiast 6 lub 8 normalnych biegów, jeden mocniejszy i obijanie się :) Ale naprawdę te mięśnie muszą odpocząć, a potem nie można za wcześnie ich przeciążać...(bo 5 km truchtu to wielki wysiłek, uwierzcie mi ;))
3. Nie mam czasu
Szkoła/praca i tyle obowiązków, a przecież trzeba z kimś pogadać:omówić życiowe sprawy, ogarnąć jakieś ploteczki, popisać na mesie i dopiero po tych 2 godzinkach do roboty... No ale trening?! Przecież nie mam czasu (i ochoty...) :(
4. Wszystko mnie wkurza, mam dosyć życia, walić wszystko...***** [cenzura]
U kobiet raz w miesiącu uzasadniony brak chęci na cokolwiek, u panów jeszcze częściej, ale to oddzielny punkt: lenistwo. My, biegaczki, naprawdę cierpimy! Chcemy tylko spokoju, kocyka, herbatki i żeby ktoś nam przyniósł jakąś czekoladę albo coś innego dobrego...Dlaczego nikt nie rozumie, że tak niewiele tyle dla nas znaczy? :( I my nie unikamy biegania, my "obalamy mit" z lekcji WF-u, że ćwiczenia podczas tych dni są szczególnie wskazane...Wskazana to jest czekolada...Tylko!!
5. Później...
Są ważniejsze rzeczy od biegania...Wszystko trzeba załatwić i/lub obgadać, a to, że się robi 23, nie moja wina...Próbowałam zrobić wszystko (nic), żeby tylko zdążyć wcześnie potrenować :( Dlaczego znowu mi nie wyszło?!
6. Może../Nie wiem.../Zobaczę...
Może pójdę, może nie...Taki dzisiaj dziwny dzień, nie mam nastroju...Nic się nie stanie, jak jednak nie pójdę...Okej to nie muszę iść. Nie idę... Dlaczego nie poszłam?! No trudno, to tylko trening, przeżyję...
Wydaje Wam się to choć trochę znajome? Czy zawsze przestrzegacie swoich planów? Niby jestem idealistką, ale jakoś nie zawsze mi po drodze z tym trenowaniem...Może macie jakieś jeszcze propozycje (egzamin to nie wymówka!), żeby uniknąć biegania bez wyrzutów sumienia? ;) Chętnie przyjmę, przydadzą się :)
Julia


Komentarze